"Just a moment to discover your mind..." by Akuma
Rozdział 24
-O czym tak ważnym chciałaś pogadać? -Ponownie na nią spojrzał, nie ukrywając złości na swojej twarzy. Kobieta oparła głowę o ścianę, przez chwilę się zastanawiając, czy powinna powiedzieć prawdę.
-Już... Nie ważne. -Odpowiedziała, zaciskając wargi.
-Miko!!
-Ja naprawdę nie chcę się już w między was wtrącać, przepraszam. Też chciałabym zapomnieć, ale nie mogę...
— Lu… — Zaczynam nieśmiało.
Nie jest mi jednak dane skończyć. W tej chwili dostrzegam, jak z jednego z okien sierocińca, wyskakuje jakiś człowiek, oczywiście ręką podtrzymuje się parapetu, gdyż to drugie piętro. Towarzyszy temu okropny hałas tłuczonego szkła, które spada na wysłużoną kostkę brukową i roztrzaskuje się na jeszcze mniejsze kawałeczki, w akompaniamencie kobiecego krzyku. Odsuwam się, zasłaniając oczy, żeby nie oberwać żadnym odłamkiem. To dopiero początek przedstawienia. Za chwilę następuje okropny huk, języki ognia wylatują przez framugę, muskając rękę zwisającej osoby. Odruchowo puszcza się ona parapetu i spada. Luke próbuje podbiec i pomóc nieznajomemu, sama ruszam jego śladem, ale jest za późno. Krzyk momentalnie milknie, kiedy bezwładne ciało upada na ziemię.
Piekło by Wrath
Więzy, które ranią
Mark nie chciał nawet zastanawiać się nad prawdziwością wypowiedzianych przez jego rozmówcę słów. Wiedział, że nie ma takiej możliwości, by jego rodzice zrobili coś tak potwornego, aczkolwiek niepokoiła go pewność z jaką Hope próbował mu to wmówić.
- Skąd możesz wiedzieć coś takiego? – zapytał z lekko przestraszoną miną.
- Powiedziała mi to kilka godzin przed śmiercią – wyznał Hope.
Resztki spokoju, które zachował Mark wyparowały. Bariera stojąca na drodze nieprzychylnym myślom w jego głowie pękła.
- Niemożliwe… - wymamrotał.
Na twarzy młodzieńca obojętność zmieszała się z gniewem.
- Była całkiem sama, w tym okrutnym świecie nie mogła liczyć nawet na swojego brata, a marzyła tylko o miłości, wyobraź sobie jak musiała się czuć, co musiała przeżyć… - mówił, czując jak mężczyznę powoli zaczyna zżerać poczucie winy. – A ty myślałeś, że żyjesz w szczęśliwej rodzinie z czarną owcą bez sekretów, a w rzeczywistości, w czasie bycia przez ciebie w błogiej nieświadomości, twoi rodzice dopuszczali się tak haniebnych czynów, tuż przed twoim nosem…
Mark obiema rękami złapał się za głowę, a po wyrazie twarzy było widać, że nie jest z nim za dobrze.
The only way to free souls by Akuma
Rozdział 1: Hi. I’m Freddy.
Spotkali się w umówionym miejscu, chociaż nie wszyscy. Brakowało Davida. Stali w trójkę przed “budynkiem”, bez słowa patrząc na niego.
-Czyżby stchórzył. -Zaśmiał się Oscar, komentując nieobecność bruneta.
-Wcale nie stchórzyłem! -Nagle za sobą usłyszeli głos Davida, który podbiegł do nich.
-No tak, jak zwykle się spóźniłeś. -Skomentowała Alice, przewracając oczami. Wysoki brunet wyprostował się, próbując opanować swój oddech.
-A ty jak zwykle się czepiasz. -David wiedział, że reszta miała rację, jednak miał wrażenie, że nie rozumieli jego sytuacji. Każde jego wyjście z nimi wiązało się z godzinami wyjaśnień i zapewnień, że nic mu nie będzie, a tym razem sam nie był pewien, czy zbliżając się do tych robotów nie straci życia.
-Idziemy? -Nagle z zamyślenia wyrwał go głos dziewczyny. Oscar i Morty kiwnęli twierdząco głową i w czwórkę ruszyli w kierunku wejścia. Alice jednak na chwilę się zatrzymała, zastanawiając się, na ile informacje, które znalazła w sieci są prawdziwe.
Zdążył tylko szepnąć wróżce, że ma się nie wychylać, zanim sam gwałtownie wstał i odsłonił część ciała zza krzaka, wymachując niewielkim, ale wyjątkowo poręcznym ostrzem w stronę jednego z mężczyzn, który stał zdecydowanie za blisko. Nieznajomy co prawda uniknął jakiegoś mocnego kontaktu z metalem, ale syknął, kiedy skóra na jego ramieniu się rozcięła, a spod niej zaczęły uciekać kropelki gęstej krwi, spływające po jego ciele i padające na śnieg, który pod wpływem ciepła zaczynał się roztapiać. Widocznie zdenerwowany zacisnął dłonie w pięści, burcząc coś pod nosem, ale James nawet nie tyle nie zrozumiał, co nie znał języka, którym posługiwał się członek tej szemranej grupki.
Nie, żeby sam białowłosy był lepszy.
Plejadus nie należał do tych, którzy zaczynali atak i raczej wolał go odpierać, ale z tego, co widział, jego aktualny przeciwnik również, na co chłopak skrzywił się jak gdyby z niesmakiem oraz niechceniem. Nie lubił marnować czasu na bezcelowe sytuacje, nawet jeśli miał wrażenie, że robił tak znaczną część życia. Delikatnie podrzucił nóż w dłoni, chcąc w ten sposób sprowokować mężczyznę, ale ten tylko zerknął na jego dłoń, po czym wrócił spojrzeniem na jasne oraz ciemne oko niskiego ucznia, który, trzeba przyznać, że mimo niezbyt przerażającej postury czy aparycji, miał teraz w twarzy coś tak intensywnie bijącego od niego, że nie wyglądał ani trochę niepozornie.
Przeniewierca by Sharona
Rozdział 12
Hinata śmiała się. Spacerowała w deszczu płatków wiśni. Wiatr unosił kwiaty w powietrzu.
Itachi złapał ją za rękę i obrócił wokół jej osi.
Mężczyzna uśmiechał się. Z jego szkarłatnych oczu wypłynęły krwiste łzy, które skapnęły na jego czerwoną yukatę.
Wiatr ustał. Zapanowała cisza. Itachi spojrzał w górę. Na jego głowę spadł powoli kwiat wiśni. Postać mężczyzny zmieniła się. Ciemne włosy zmieniły się na blond, zaś czerwone oczy na błękitne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz