Piekło by Wrath
Spirala szaleństwa
Zen przyniósł do salonu starannie porąbane kawałki drewna i spoglądając na młodzieńca, zaczął wkładać je do kominka.
- Nigdy nie widziałem żebyś płakał…
Czarnowłosy przez chwilę milczał, wsłuchując się w trzaski iskier i strzelanie płomieni.
- Przepraszam… nie mogłem tego powstrzymać.
- A czemu miałbyś? – odparł mężczyzna, siadając na jednym z krzeseł. – Każdy w swoim życiu ma momenty, w których chce mu się płakać, to normalne, po prostu trochę mnie zaskoczyłeś – stwierdził.
Obaj patrzyli w ogień, jakby to właśnie stamtąd czerpali inspirację do wypowiadania kolejnych słów.
- Krzyczałeś przez sen, wyglądałeś jakbyś naprawdę cierpiał… - oznajmił Zen.
- … Przyśniło mi się coś przerażającego, prawdziwy koszmar… - odpowiedział Hope, łapiąc się jedną ręką za głowę i mając w pamięci to, co jeszcze przed chwilą wydawało się rzeczywistością.
- Nic dziwnego, koszmary zawsze towarzyszą ludziom, którzy doznali piekła. Próbują ich dobić, może dlatego, że takich ludzi się obawiają…
- Zastanawiam się, czy kiedyś przestaną…
Czyściec
Życie jest piękne. Nie ma rzeczy niemożliwych. Wszyscy jesteśmy wolni i równi…
Gdy Hope odzyskał przytomność, stał się częścią najbardziej plugawego koszmaru, jakiego kiedykolwiek doświadczył człowiek.
Strumienie krwi wściekle spływały po czarnych stołach, a następnie leniwie zalewały bezdenną podłogę, w której po niedługim czasie znikały bez najmniejszego śladu.
Czarne topory opadały z powietrza prosto na ciała ofiar, odcinając poszczególne części z idealną precyzją. Ruchy cięć były tak doskonałe, że ostrza pozostawały perfekcyjnie czyste.
Kamienne twarze demonów pozostawały niewzruszone na widok walających się po pomieszczeniu skąpanych w czerwieni ludzkich głów, dłoni i stóp również wchłanianych przez czarny materiał, ale w nieco dłuższym czasie. Nie czerpały z tego przyjemności ani czegokolwiek innego, było to dla nich po prostu bez znaczenia.
Przeszywający śmiech, którego młodzieniec doświadczył po raz drugi, spowodował odzyskanie przez niego świadomości. Gdy otworzył oczy, w polu widzenia miał kraty, którym tak często się przyglądał. Siedział w tym samym miejscu co zawsze. Rozejrzał się powolnie wokół siebie i już miał pewność, że znów jest w klatce.
Wygląd jego ciała uległ zmianie, miał teraz widoczne blizny na szyi, rękach i nogach w miejscach cięć podczas tortur, gdy je zauważył, wszystko sobie przypomniał.
- Witam z powrotem - powiedział Aaron, stojąc cały czas obok niego. – Tak myślałem, że ci się uda…
Hope nie słyszał słów kierowanych w jego stronę, ponieważ raz jeszcze zaatakował go piekielnie głośny śmiech, który wwiercał się w umysł.
- Nie wytrzymam dłużej… - stwierdził w myślach.
Wstał z podłogi i zacisnął pięści, nie odrywając przy tym wzroku z krat. W jego oczach widniała bezdenna nicość, a z ciała zaczęła wydobywać się aura zepsutej duszy.
- Teraz w końcu możemy porozmawiać o wszystkim, co wiem na temat tego miejsca… - kontynuował Aaron, nie przejmując się brakiem odpowiedzi.
Hope’a momentalnie pochłonął gniew i szaleństwo.
- Już dość…
![]() |
Pięć pocałunków [KibaSaku] by Uchihaseksualna
Pierwszy raz, kiedy Sakura pocałowała Kibę był całkowicie, absolutnie przypadkowy.
— Przyjaciel, mam przyjaciela — powiedziała sobie, a lekkie uczucie wkradło się do jej żołądka, zaczęła radośnie chichotać i skakać z powrotem po swojej łące, a uśmiech nie opuszczał jej twarzy przez wiele godzin później.
Biały kruk by autumn
31. Przesłuchanie
– Może zapytam inaczej. Dla kogo pracowali twoi rodzice?
Serce Josha zabiło szybciej. Nie. Nie, nie, nie.
– Eee... Mama była przedstawicielką handlową jakiejś dużej firmy, a tata prawnikiem – odparł po chwili wahania.
Najchętniej starłby ten przeklęty uśmiech z ust tamtego faceta, najlepiej kastetem.
– Joshua… – Facet pokręcił głową z politowaniem. – Ile ty masz właściwie lat, dwanaście? Trzynaście?
Cisza.
– W każdej chwili możesz wrócić do domu i dalej robić to, co robią dwunastolatki: grać w gry, jeść chipsy i tak dalej. Wystarczy, że będziesz mówić prawdę. Personalnie nic do ciebie nie mam. – Rozłożył ręce. – Tylko potrzebuję odpowiedzi. To wcale nie musi tyle trwać.
"Just a moment to discover your mind..." by Akuma
Rozdział 25
-Kiedy zamierzasz jej powiedzieć? -Zapytała Temari, mrużąc oczy, a swoim głosem wyrywając gitarzystę z zamyślenia.
-Ale... O czym? -Uruha zaskoczony pokręcił szybko głową.
-No o Miko. Słyszałam, jak rozmawiała z kimś przez telefon o waszym dziecku. A po twojej mimice wnioskuje, że o tym wiesz. -Gitarzysta słysząc te słowa głośno westchnął
-Dlatego wystrzeliłaś z tym braciszkiem. Błagam, nic jej nie mów. Powiem jej w odpowiednim momencie, ale nie teraz. -Wyszeptał brunet, co chwilę zerkając, czy Anett nie wraca do kuchni.
-O czym Temari ma mi nie mówić? -Zapytała szatynka, wchodząc i chwytając za swój kubek z kawą.
-Em... Że te buty co Ci się podobały są na promocji. - Dziewczyna wymyśliła coś na szybko, a że wolała nie kłamać...
In Noctem by Kyōko i Sayuri Shirai
Rozdział II
Nawet nie zauważył, że się obudziła. Patrzyła na niego zaszklonymi oczami, a ten grymas na jej twarzy chyba miał oznaczać uśmiech. Z trudem go odwzajemnił.– Dlaczego nie zawołałaś ojca albo mnie, matko? – wyszeptał.– Lucjusz mówił, że to ważne zebranie. – Wyraźnie walczyła o zachowanie spokojnego wyrazu twarzy. Próbowała usiąść, ale nagle zadrżała i syknęła z bólu. – To nic…– Nie powinnaś się przemęczać. – Wyciągnął z szuflady szafki nocnej wywar przygotowany przez uzdrowicieli. – Wypij to, proszę.





Brak komentarzy:
Prześlij komentarz